1. Od tego się zaczęło...
Jennifer z Amber i Tiffany wyszły jako ostatnie z szatni. Zawsze wychodziły ostatnie z dwóch powodów.
1. Amber- zawsze musiała najpierw "pogadac" z chłopakami i dopiero jak wszyscy wyszli zaczynała sie ubierac.
2. Tiffany- krótko mówiąc- makijaż... zawsze musiała go tam robic...
I tak Jennifer zawsze musiała przygotowac się na conajmniej pół-godzinne czekanie, no ale przecież przyjaźń z Amber i "Tiff" była tego warta! Zaczynała uchodzic na gwiazdę szkoły- tym bardziej że ostatnio baaaardzo schudła.
- No to dziewczyny! Idziemy?- powiedziała piskliwym głosikiem Amber.
- Tak! Chodźmy!
I tak wyszły z tego niezwykle ciasnego powieszczenia nazwanego "szatnia Ic". Udając się w stronę drzwi czuły się coraz lepiej. W końcu przestawało tam tak śmierdziec tą zgnilizną... Na schodach wejściowych do szkoły wykonały swój specyficzny gest. Polegał on na tym :
" Amber na cały regulator wydarła się słynnym "u-u-u-u",a pozostałe dziewczyny składały usta w dziubek, dodykały się z Amber palcami i wydzierały się "mrauuuu".
Gest wykonany, można iśc do domu, do gg. Pogadac- o tym w co się ubrac, jak umalowac, na kim oko "uwiesic" (tekst Amber)...
- Hej... - wściekle zaczęła Juliett wyrywając Jennifer z pychy...
- Hej... - Jennifer nauczona przez Amber automatycznie zaatakowała Juliett- A ty czego znowu ode mnie chcesz?! Znowu ci się cos nie podoba?!
- Tak- Juliett zachowała spokój- chcę z tobą pogadac, ale chodźmy w nasze miejsce...
Ich miejsce mieści się w parku, ale na uboczu. Mało kto tam zaglądał. Ławeczka była już właściwie w lesie, obok był mały staw. Z kolei żeby dostac się na nią trzeba było sie wdrapac na górę...
- A czy to konieczne? Miałam iśc do fryzjera...- arogancko odparła Jennifer.
- Tak, konieczne... - przez zaciśnięte zęby powiedziała Juliett, widac było że przestaje panowac nad złością...
- No dobra...- jakby zmęczona życiem Jennifer odparła i poszła z Juliett.
Ze szkoły na ławeczkę miały jakieś 15 min drogi normalnego "chodu". Całą drogę nie odezwały się do siebie. Juliett patrzyła wciąż na stopy, z kolei Jennifer, w bok- oczywiście w drugi, byle tylko nie patrzec na Juliett. Wyglądały komicznie!- jak dwa obrazone na siebie dzieciaki, które zabrały sobie lizaczka... Gdy już dotarły ostro zaczęła Juliett:
- Co ty kretynko wyprawiasz?!
- O co ci chodzi?!- wciąż z arogancją w głosie odparła Jennifer.
- Doskonale wiesz o co mi chodzi! Co ty z siebie robisz?! Jakbyś chciała wiedziec ja takiej spódniczki bym nawet na dyskotekę nie założyła...
- Nie podoba ci się, to można łagodniej- Jennifer była coraz bardzie wkurzająca.
- Nie chodzi mi o spódniczkę! Chodzi mi o ciebie! Podobno do liceum ida dojrzałe 16 latki, a ty z dziecinniałaś! Zachowujesz się jak dzi... jak... no... jakaś zadufana w sobie panna!
- Dokończ co chciałas dokończyc... Jak...?
I w tym momencie Juliett wypluła z siebie troszkę za dużo...
- Jak dziwka! Klepisz się do chłopaków, nosisz miniówki... Dziewczyno! Co się z tobą dzieje?!
- Nie twoja sprawa i nie tym tonem!!! - wkurzyła się Jennifer.
- Słuchaj, nie chcę miec takiej przyjaciółki! Zrywam z tobą przyjaźń!
- A zrywaj! Mnie to gówno obchodzi! A teraz- sorry- śpieszę sie do fryzjera...
Wściekła Jennifer poszła dumnym krokiem w swoich nowych szpilkach przed siebie, a jeszcze bardziej wściekła Juliett została sama ze sobą...
2. No przecież to JEJ wina...
Nazajutrz w szkole szatnia była jeszcze zamknięta. Przyszła tylko Emily z Liamem przed czasem i czekali na otwarcie. Czekali i czekali aż w końcu szatniarka ulitowała sie nad nimi.
- Chodźcie! Ile można stac na zewnątrz?
I tak zaczęły napływac następne osoby. Zaraz po nich przyszedł Matthew z Paulem. Natępnie Juliett. Gdy tylko Matthew ja zobaczył jak ożywiony powiedział:
- Hej, Juliett!!!
- Hej - cicho, jakby obrażona Juliett odparła...
Ale trzeba powiedziec że dostała porażenia jak zobaczyła stojącego pod ścianą Paula.
- O hej, Paul!!! Nie zauważyłam cię... Co tam u ciebie?- rozpromieniona Juliett nie zauważyła miedy weszła Jennifer z koleżaneczkami... i tego że przybity Matthew wymknął się i poszedł pod salę...
- Hej, spoko. - odparł tonem tak obojętnym, że od razu zbił Juliett z ochoty podrywu...
Idąc na górę Tiffany "przypadkowo" szturchnęła Juliett plecakiem z całej siły i tak poleciała na podłogę runąc jak długa i brudząc swoją promienną twarz błotem który kto najwyraźniej wniósł wraz z sobą. Tak się stało że akurat wchodziła Alex. Podbiegła do Juliett z zapytaniem ( miała najwyraźniej dobry humor):
- A ty co mi tu fikołki fikasz?- tym tekstem Alex pogrążyła Juliett jeszcze bardziej i wszyscy z szoku i milczenia wpadli w szał śmiechu.
Wszędzie te wstrętne "hihi" i "haha" doprowadziły delikatną Juliett do łez. Najbardziej jednak to, że najgłośniej śmiał się Paul... Zapłakana '' Julia'' pobiegła przed siebie wprost do damskiej toalety, a tam zamykając się na klucz w kibelku. Tylko tam mogła popłakac. Wyjęła z torby wacik, mleczko co demakijażu i lusterko. Umyła się, otzrepała bluzkę i wyszła dumna jak paw z toalety znów promieniejąc. Po drodze zauważyła że będzie musiała przejśc obok Isabelle. Bała jej się, ale nie mogła przecież zawrócic i iśc okrężną drogą... Idąc obok niej usłyszała:
- Jesteś dzielna...
- Dzięki- i cała zakłopotana udałą się pod swoją salę.
Doszła paczka Amber i gdy tylko zauważyły Juliett oniemiały... Juliett wyglądała perfekcyjnie... "Jak to zrobiła w 40 sek?"- biła się z myślami Amber. Juliett kątem oka zauważyła tylko jak Bella rzuca przeszywające spojrzenie Jennifer...
Alex- ratowniczka wszelkich relacji międzyludzkich- wzięła z całej siły Jennifer za rękę i podprowadziła do Juliett. Stanęła między nimi i zaczęła...
- Co to ma byc? Pokłóciłyście się?!
- Nie.... zerwałyśmy wszelkie kontakty. Ona nie jest moją przyjaciółką.- odparła ze wściekłościa w głosie "Jen".
- Tak, nie przyjaźnimy się.- dodała Juliett
- Nie dodawaj za mnie!!!- agresywnie już dodała Jennifer.
- To twoja wina! Więc mogę...
- Dziewczyny... - na razie spokojnie...
- Alex, to jej wina, prawda?!
- Uspokójcie się i przemyślcie to co przed chwilą odwaliłyście- czyli darłyście sie na środku korytarza wyzywając na siebie wszelkiego rodzaju obelgi...
Rzeczywiście... znalazły się na samym środku korytarza... Tylko JAK??!! Skoro Juliett stała przy ścianie... Dziwne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz