niedziela, 24 października 2010

Kwiat paproci ODC.2

3. Słuchaj... musimy pogadac...

Po całym zdarzeniu wszyscy zapomnieli gdy tylko zadzwonił dzwonek na lekcje. Dzwonek na lekcje zawsze symbolizował 45-minutową katorgę, stres i nadzieje iż łaskawie nikt nie zapyta... Dziewczyny miały tak samo... No może z wyjątkiem Nicolle która zawsze była przygotowana... Przyjaciółki nie przepadałay za nią- zawsze przypominała nauczycielom o kartkówkach, o pytaniu, ewentualnie o sprawdzeniu pracy domowej. Tak wpadła już Emily, która zamiast skupic się na kartkówce myślała o kłótni z Liamem. Nie lubiła się z nim kłócic- zawsze potem żałowała i miała wrażenie że to koniec. Teraz jednak było inaczej- poleciało kilka niemiłych dla nich słów, kilka obelg, wyrzucili z siebie co im się w sobie nie podoba... Przez to Liam siedzący 3 ławki przed nią, nawet się nie odwrócił! Nie napisał żadnego liściku, nie próbował nic powiedziec- NO NIC! I kto tu by myślał o jakiś tam bakteriach!- no na pewno nie Emily...
- Emily!!!- nauczycielka była wyraźnie wkurzona.
- Hę? Ja?
- Tak ty- powiedziała tonem który nie wróżył nic dobrego- czy ty mi powiesz kiedy się zaczniesz uczyc? To już twoja druga jedynka na dwie oceny! Co ty sobie wyobrażasz?!
- Przepraszam- obojętnym tonem odparła "Em" wciąż będą myślami wczoraj w jego pokoju- miejscu kłótni...
I tak zleciała biologia. Po dzwonku Emily specjalnie długo się pakowała, aby wyjśc razem z Liamem który zawsze również wychodził ostatni. Jednak nie zatrzymał się, poszedł. Ale było widac że chciał z nią pogadac- to czemu nie pogadał. Spojrzał tylko na Emily smutnym wzrokiem, zrobił krok w jej stronę i... Cofnął się i wyszedł. W oczach stanęły jej łzy- ale nie! Nie popłakała się, przecież jest twarda! Musi to udowodnic chociaż samej sobie.
Sala opustoszała została tylko Emily siedząca na krześle i patrząca się pustym wzrokiem w ścianę. Obudził ją dzwonek na następną lekcje. Matko, następna lekcja to W-F!!! Zerwała się jak oparzona wpadając po drodze do szatni na Liama- spojrzała błagalnym spojrzeniem, ale nic z tego odwrócił się i poszedł w swoją stronę... Przestała biec. Zaczęła iśc, pomału, pomalutku na w-f. W oddali słyszała różne śmiechy, rozmowy, jakies dwie dziewczyny się kłóciły. Nie robiło jej to różnicy, ona szła jakby niekończącym się korytarzem rozmyślając co ma zrobic by było jak dawniej... Właśnie- jak dawniej...
W szatni nikogo nie było. Dziewczyny już cwiczyły. Na lekcji grały w siatkówkę- sportu który Emily szczerze nienawidziła. Wymyśliła że zgłosi nieprzygotowanie. Jednak jej dziwny wyraz twarzy sprawił że Alex zaświeciło się czerwone światełko w głowie. Na lekcji nie było jak, więc wymyśliła że pogada z nią na przerwie.
Juliett za to szczerze kochała siatkę, chodziła nawet po lekcjach na treningi. I dostała zadanie pt." Juliett, naucz Jennifer serwowac" Gdy z kolei ta to usłyszała spojrzała na swoją niedoszłą nauczycielkę i zaserwowała z całej pety prosto na linię boiska. Aby się upwenic czy nie udaje kazała jej zrobic jeszcze jedną i jeszcze jedną- tak 23 razy. Ostatniego razu Jennifer nie trafiła w pilę tylko w drabinki łamiąc przy tym 3 tipsy. Wściekła coś syknęła pod nosem i z trzaskiem dzwi wyszła pewnym krokiem z sali.
Po lekcji pierwsza przebrała się Juliett. Spieszyła się bo postanowiła sobie pogadac dzisiaj z Paulem. Udała sie na górę pod salę od polskiego, rozejrzała się i... nic. Paula nie było, a ponieważ Julia była zmęczona po W-F usiadła tylko pod salą, biorąc nogi do siebie i smutnym wzrokiem patrzyła na ludzi przechodzących obok niej.
- Hej, Juliett- żywo zaczął Matthew
-Hej... - zgasiła emocje- skąd tu się wziałeś?
- Usiadłem obok ciebie bo taka jakaś smutna jesteś. Coś się stało?
- Nie... nie nie... ja tak poprostu...- obojętnym tonem puściła kłamstwo Juliett
- Na pewno?- nie dawał za wygraną
- Na pewno- Juliett zaczynała się złościc...
- Skoro tak mówisz... Słuchaj... no ten.... czy ty coś dzisiaj robisz popołudniu?... To znaczy... yyyyy... masz jakieś plany?
- Nie, a co?
- Słuchaj może chce isc na ten no... yyyy... s-s-spacer?
- Ech... chyba nie mam co liczyc na cud... No dobra... niech ci bedzie... tylko o której i gdzie?
- Może o 16, jeszcze widno będzie i może... Koło fontanny?
- Ok
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Julliett stanęła pod salą. Podeszły pozostałe dziewczyny- przestraszona Alex, zapłakana Emily, pewne siebie Jennifer Amber i Tiffany oraz wesoła Nicolle.Polonistka szybko przyszła, zresztą jak zwykle. Uważała że lekcja polskiego powinna trwac półtorej godziny, aby nauczyc ich kultury... Wszyscy grzecznie weszli do klasy i zajęli swoje miejsca.
Nauczycielka jak zwykle prznynudzała. Emily wciąż nie spuszczała wzroku od Liama, który wiercił się na miejscu jakby miał owsiki... W pewnym momencie schylił się i znów podniósł. Odwrócił się i podał jakąś karteczkę, która powędrowała do Emily. Ta miętliła ją w rękach i wygladała jakby bała się ją otworzyc... W końcy rozłożyła. Było na niej napisane:
" Emily, musimy pogadac. O 16 pod naszą wierzbą, proszę przyjdź. Liam"
Złożyła karteczkę spowrotem i włożyła ją do piórnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz